niedziela, 30 października 2011

Śpiący, grający, tańczący i kiwający się czyli... będzie wyjątkowo monumentalnie

Mówi się, że dobry przewodnik miejski  powinien potrafić połączyć umiejętnie w zwartą historię i powiązać ze sobą niemal wszystko. Pełnego eklektyzmu nie opanowałem więc takich prób nie bedę podejmował, ale w związku z tym że w stolicy ostatnio dużo dzieje się  w dziedzinie na codzień raczej statecznej, a nawet skamieniałej bo tyczącej pomników postanowiłem właśnie na tym zagadnieniu skupić swą uwagę. Co prawda tym razem ograniczymy się jedynie do kilku pomników, ale żeby nie być posądzonym o całkowitą maliznę i łatwiznę postaram się znaleźć kilka łączących je  faktów i cech  poza tym, że wszystkie pomnikami warszawskimi bezdyskusyjnie są.
Pomnik Braterstwa Broni w fazie demontażu.
Jedyna okazja by zobaczyć cokół
 z przedwojennymi tradycjami.
Zacznijmy od Pomnika Braterstwa Broni. Każdy warszawiak powie, że chodzi po prostu o czterech śpiących na skrzyżowaniu Alej Solidarności z Targową przy Wileniaku. Nie chcę być małostkowym, ale skoro tak to pełna potoczna nazwa brzmi czterech śpiących, trzech walczących. Tłumaczyć jej genezy nie trzeba, każdy kto zobaczy pomnik sam sobie na to łatwo odpowie. Śpieszę natomiast wyjaśnić dlaczego zaczynam akurat od tego pomnika. I tu mogę pozwolić sobie na komfort posłużenia się się aż dwoma interpretacjami. Po pierwsze, to właśnie ten pomnik jest obecnie relokowany - co  zasadniczo nie leży przecież  w  pomnikowej naturze - w związku z budową praskiego odcinka metra. Akurat w przypadku tej siódemki nawet pomimo pozornej senności części grona, taka wędrówka nie jest jednak niczym nowym. Już w roku 1967 monument został przemieszczony o kilka metrów na wschód w zwiazku z ówczesną przebudową skrzyżowania. Drugim, jeszcze prostszym wyjaśnieniem którego mogę uzyć dla uzasadnienia dlaczego zaczynam własńie od niego może być też to , że był on po prostu pierwszy. Rzecz jasna nie pierwszym w ogóle, ale warto przypomnieć w tym miejscu, że to pierwszy pomnik wystawiony w stolicy po zakończeniu II wojny światowej. Ceremonia jego odsłonięcia odbyła się już 18 listopada 1945.
Pomnik księdza Ignacego Skorupki - dynamizm czystej postaci 
 Pośpiech ten mający oczywiście swe ideologiczne uwarunkowania można zauważyć jednak nie tylko w dacie odsłonięcia, lecz również i to znacznie bardziej ciekawy wątek przyglądając się bliżej materiałom użytym do jego wykonaniu. I tak początkowo wszystkie figury żołnierzy przygotowane zostały jako gipsowe odlewy. Dopiero w 1947 roku zastąpiono je właściwymi odlanymi z brązu. Brąz ten pochodził z zasobów tego kruszcu zabezpieczonych w Berlinie po zdobyciu stolicy III Rzeszy przez wojska radzieckie. Istotnym w całej tej historii jest to, a i symboliczna wymowa nie była tu bez znaczenia, iż  pochodzi on prawdopodobnie z przetopienia zdobycznej niemieckiej amunicji. W obiegu funkcjonuje jednak wersja jeszcze bardziej intrygująca. Według niej nie można wykluczyć iż, ten berliński brąz mógł pochodzić ze zdemontowanych i wywiezionych do Niemiec w czasie wojny, a następnie tam przetopionych, polskich pomników, w tym także kilku warszawskich. Przykład? Doskonałym będzie pomnik Chopina z Łazienek. Jak wiemy w 1940 roku Niemcy wysadzili go w powietrze, by po pocięciu palnikami uzyskane w ten sposób fragmenty przetransportować koleją na zachód. Namacalny dowód tego zdarzenia stanowi mało znana fotografia przedstawiająca pozostałości pomnika, w tym głowę kompozytora umieszczone na kolejowej lorze w drodze do Rzeszy.

Unikatowe zdjęcie wykonane pod Łowiczem w 1940 r. ukazuje
niemiecki transport kolejowy wywożący do Rzeszy wysadzone
elementy pomnika Chopina z Łazienek
Wobec tych faktów nie można więc całkowicie wykluczyć, że postaci żołnierzy z monumentu na Targowej nie zawierają w sobie fragmentów przedwojennego Chopina z Łazienek! Dzięki brązowi udało nam się powiązać Fryderyka Chopina z polskimi żołnierzami i radzieckimi sołdatami, a czy przyglądając się bliżej cokołowi pomnika Braterstwa Broni znajdziemy też jakieś niespodziewane związki? O tak, co więcej tu znów swoje piętno odciśnie pośpiech w pracach przy jego wystawianiu. Dla skrócenia przebiegu całości prac  w tym elemencie posłużono się albowiem już istniejącym cokołem, który powstał jeszcze przed wojną z myślą o upamiętnieniu postaci księdza Ignacego Skorupki. Jak to? Przecież nie kłaniający się bolszewickim kulom kapelan ma swój pomnik, zresztą niedaleko, bo również przy praskim odcinku Alej Solidarności, tyle że przed katedrą św. Floriana. Co więcej duchowny stoi tam na pokaźnych rozmiarów cokole. Owszem, pamiętać jednak trzeba, że całość włącznie z cokołem pochodzi dopiero z 2005 roku i jest jednym z najmłodszych warszwskich dzieł Andrzeja Renesa. O ile pomnik Braterstwa Broni jest dla niektórych kontrowersyjny z racji uczczonych tak obok polskich także radzieckich żołnierzy, to ten sprzed praskiej katedry budzi inne kontrowersje. Tym razem chodzi nie tyle o upamiętnianą postać księdza, który zginął 14 sierpnia 1920 roku w okolicach Ossowa szturmując w pierwszym szeregu z polskimi żołnierzami bolszewickie pozycje, co ze względu na kształt i układ spiżowej sylwetki duchownego, którą wielu warszawiaków uważa za delikatnie mówiąc średnio udaną. Mniej przebierający w słowach wspominają  nawet o tańcu świętego Wita czy duchownym odpowiadającym na pytanie którędy do ZOO.


Guma zwyczajowo swobodny
 i nieformalny
Ale te kontrowersje są niczym przy kontrowersjach jakie wywołała inna pomnikowa sylwetka. Aby móc cały czas zachować choć pozory spójności i logiczności mego wywodu powiem, że i tu mamy do czynienia z monumentem znajdującym się na Pradze,  budzącej mieszane odczucia estetyczne części społeczeństwa  sylwetce głównego bohatera, nietypową historią związaną z materiałem użytym do jego wykonania i wreszcie również dość dużą ruchliwością samego dzieła, wręcz międzynarodowych jego wojażach i tendencji do znikania. W ten oto tylko nieco karkołomny sposób pozwoliłem sobie przejść do pomnika Pana Gumy usytuowanego jeszcze do niedawna na skrzyżowaniu ulic Czynszowej i Stalowej.  Do niedawna, gdyż pomnik odsłonięty dwa lata temu, bo w grudniu 2009 roku zdążył już parokrotnie opuścić czasowo swą docelową lokalizację. Wynikało to z faktu iż z racji swej nietypowości jak i stosunkowo bezproblemowej możliwości transportu zdążył już uczestniczyć  na międzynarodowej wystawie, a ostatnio ponownie opuścił swoje uliczne lokum by poddać się niezbędnej konserwacji. Już po dwóch latach? Mogłoby to wydawać się dziwne gdyby nie fakt, że pomnik jest wykonany nie ze spiżu, brązu czy nawet granitu, a ze specjalnego tworzywa nieco przypominającego gumę. Sama nazwa jednak nie wynika z matriału użytego do wykonania figury. Jej genezy należy upatrywać w  fakcie, iż pierwowzorem figury praskiego pijaczka był niejaki pan Zbyszek, który to właśnie w tym miejscu, pod znajdującym się tu sklepem monopolowym bardzo często spędzał całe dnie. A że w tym czasie zwykł kiwać się w charakterystyczny dla siebie sposób został ochrzczony przez dzieci mianem Pana Gumy. Już widzę to oburzenie rysujące sie na twarzach niektórych. Ale jak to? Pomnik alkoholikowi i pijakowi, za co, dlaczego? Kto wpadł na taki pomysł? Nieco światła na tę sytuację rzuci na pewno historia jego powstania. Otóż autorem i inicjatorem całego przedsięwzięcia był znany warszawski performer Paweł Althamer, który prowadząc swego czasu zajęcia z dziećmi i młodzieżą w ramach Grupy Pedagogiki i Animacji Społecznej na Pradze Północ zaproponował aby to one wskazały jakąś osobę niekoniecznie zasłużoną, ale za to rozpoznawalną lokalnie która możnaby na Pradze uwiecznić. Skoro słowo się rzekło trzeba było być konsekwentnym, a że dzieci jako postać bezdyskusyjnie charakterystyczną i rozpoznawalną wskazały wspomnianego pana Zbyszka vel Pan Guma. stał stał sie on mimowolnym modelem. Zresztą warto podkreślić że przy wykonaniu samej figury, aktywny udział brali czterej chłopcy dla których była to przede wszystkim możliwość oderwania się od niewesołej rzeczywistości wielu praskich rodzin. Jeszcze jeden szczegół by historia tego posta zatoczyć mogła pełne koło. Tak się składa że odlew figury Pana Gumy wykonano w Berlinie, ale w tym przypadku istnieje akurat pewność co do jednego, żadna amunicja ani  inne warszawskie pomniki w tym procesie nie ucierpiały. I tak oto  od pomnika  Braterstwa Broni, poprzez pomniki Chopina i księdza Ignacego Skorupki dotarliśmy do pomnika Pana Gumy. Takie rzeczy tylko w Warszawie.

sobota, 22 października 2011

Amfiteatr przy Placu Trzech Krzyży, czyli wielkich planów kilka

Idea dzielnicy reprezentacyjnej marszałka Józefa Piłsudskiego, tereny gigantycznej wystawy światowej na Pradze, plan Pabsta, trzy linie metra głębokiego czy wreszcie socrealistyczne wizja znacznie obszerniejsza niż tylko MDM. To wszystko jak najbardziej tyczy się Warszawy, co więcej było w głęboko zaawansowanej fazie planowania. Podobnie zresztą jak i mój plan zamieszczenia tutaj posta o nieco innej tematyce dopóki nie natrafiłem na dokument pt. Widma Warszawy niezaistniałej i... już nie mogłem go tu nie zamieścić. Ten kilkunastominutowy film w zwięzły ale niezwykle obrazowy sposób pokazuje jak miała i mogła wyglądać Warszawa, jak prawie wygladała. Nawet jeśli wcześniej słyszeliście lub czytaliście już o tych planach to materiał ten zawiera niesamowicie obrazowe symulacje alternatywnego wyglądu najważniejszych miejsc stolicy i pomaga uzmysłowić sobie z projektami jakiej skali tak naprawdę mieliśmy do czynienia. Jeśli planowaliście więc coś innego, zmiencie plany na najbliższe minuty, bo to po prostu warto zobaczyć.