niedziela, 29 października 2017

Tymem do przodu, czyli zupa do wazy...

Muzeum Karykatury w Warszawie to jedno z najmniejszych muzeów Warszawy, za to o jednej z najbardziej urokliwych i ukrytych lokalizacji - przy ulicy Koziej tuż przy Krakowskim Przedmieściu. Do końca listopada można zobaczyć tu prawdziwą perełkę.

Wystawa p.t. „Tymem do przodu” to przede wszystkim prezentacja kilkudziesięciu rysunków satyrycznych autorstwa Stanisława Tyma. Oprócz nich można zapoznać się z bardzo bogatym  i płodnym twórczo życiorysem ich autora. Mało kto wie, iż Tym swe pierwsze kroki na scenie stawiał w wieku 20 lat w STS-ie, czyli Studenckim Teatrze Satyryków, który miał wówczas swą siedzibę przy al. Solidarności 76b dokładnie tam gdzie obecnie swą siedzibę ma Warszawska Opera Kameralna. Siadając wygodnie w czerwonym fotelu można zapoznać się z… „Fotelem. Politycznym organem Tyma”, czyli jego autorską kolumną satyryczną ukazującą się od 2001 roku w dzienniku Rzeczpospolita. Zachęcamy do odwiedzenia dawnej oranżerii Pałacu Prymasowskiego z II poł. XVIII w. przy Koziej. Na zachętę mała próbka humoru spod ręki pewnego kaowca.

czwartek, 19 października 2017

33 Warszawski Festiwal Filmowy, czyli dlaczego miałbym nie lubić polskich filmów...

33 Warszawski Festiwal Filmowy trwający w tym  roku pomiędzy 13 a 22 października na półmetku. Moją uwagę zwróciły szczególnie filmy, których istotnym tłem jest Warszawa. O nich słów kilka.
Pierwszym z nich jest film Bodo Koxa „Człowiek z magicznym pudełkiem”. To druga profesjonalna produkcja tego reżysera który mimo to już zdążył zasłynąć ze specyficznego stylu i odważnych pomysłów. Nie inaczej jest tym razem. Fabuła przenosi nas do Warszawy roku 2030. Reżyser proponuje nam mieszankę kina noir, sci-fi, komedii i romansu w jednym. Praga przedstawiona niemal jak post apokaliptyczny świat, panorama Warszawy bez dominanty PKiN, wnętrza Warsaw Spire jako siedziba jednej z najważniejszych korporacji w mieście, secesyjna i nieśmiertelna dla filmowców klatka schodowa przy Kłopotowskiego 38 czy wreszcie Okrąglak w Parku Świętokrzyskim jako miejsce randki głównych bohaterów to tylko niektóre z miejsc, które warszawiakom i znającym stolicę uda się wychwycić i zidentyfikować podczas seansu. Ale polskie sci-fi z akcją usytuowaną w Warszawie? Dodając do tego fakt, iż twórcy, jak przyznali sami podczas spotkania z festiwalową publicznością, dysponowali budżetem typowym dla polskich produkcji oscylującym w granicach 5 milionów złotych, budzić może zasadny niepokój o końcowy rezultat. Projekcja rozwiewa wszelkie wątpliwości. Świetnie się to ogląda, a produkcja jest dowodem na to, że można zrobić film w konwencji science-fiction, nie dysponując gigantycznym budżetem. W konwencji, gdyż tak naprawdę jest to historia przede wszystkim o miłości i walce o jej uratowanie, którą toczą główni bohaterowie Goria i Adam – tu w bardzo dobrych kreacjach – Olga Bołądź i Piotr Polak (znany dotąd głównie z ról teatralnych w Teatrze Nowym Krzysztofa Warlikowskiego przy ul. Madalińskiego na Mokotowie). Jeśli do tego dołożymy gościnną rolę samego Arkadiusza Jakubika, muzykę skomponowaną przez Sandro Di Stefano – już nagrodzoną tegorocznymi Złotymi Lwami oraz wykorzystanie jako motywu przewodniego jednego z największych klasyków w wykonaniu Maanamu i Kory, wizyta w kinie wydaje się być nieuniknioną. Film z gatunku tych podczas których trzeba myśleć, a zakończenie do końca nie jest oczywiste.


Drugą, ze stolicą w tle, prezentowaną podczas tegorocznego festiwalu jest natomiast produkcja w reżyserii Andrzeja Jakimowskiego „Pewnego razu w listopadzie”. Tu dla odmiany widzimy Warszawę ujętą momentami do bólu realistycznie.  Wynika to z faktu umieszczenia przez Jakimowskiego w swym filmie autentycznych scen zarejestrowanych przez niego i jego ekipę podczas Marszu Niepodległości i towarzyszących mu rozruchów w 2013 roku. Interesujące jest to, iż pracował wówczas nad zupełnie innym projektem, który ostatecznie nie powstał. Materiał zarejestrowany 11 listopada 2013 roku w Warszawie stał się natomiast na tyle silną inspiracją, by postanowił dobudować do niego całą fabułę. Oprócz ataku na squot przy ul. Skorupki 6, czy spalenia tęczy na Placu Zbawiciela wraz z bohaterami doświadczamy problemu eksmisji na bruk wynikającej z dzikiej reprywatyzacji. Mamusia – grana przez Agatę Kuleszę i Mareczek to matka i syn, którzy eksmitowani ze swojego mieszkania tułają się po mieście szukając schronienia. Towarzyszy im pies przybłęda - Koleś, który staje się katalizatorem wielu sytuacji.
Oba filmy choć diametralnie inne jeśli chodzi o sposób ukazania miasta zdecydowanie  są godne polecenia, a jeśli cenicie dobre kino i kochacie Warszawę to są to pozycje obowiązkowe.