Całuje i ściskam wszystkich czytelników bardzo gorąco! Moi drodzy mam bardzo dobrą wiadomość! Idziemy dzisiaj na zakupy. Prawdziwe szaleństwo! A w stolicy jest gdzie poszaleć: Arkadia, Złote Tarasy, Galeria Mokotów, Blue City, Sadyba Best Mall, Wola Park. Już zacieram ręce! Oczywiście jako zagorzały orędownik tego typu wypadów, muszę zacząć od tego, że nie dalej jak kilka dni temu wpadły w me oko wyjątkowej urody biodrówki i przyznam - musiałem Wam skrobnąć o tym parę słówek, bo zwariowałem kompletnie na ich punkcie...
[ Konsternacja- zmieszanie, zakłopotanie, konfuzja, podniecenie wywołane zaskakującym, niespodziewanym wydarzeniem, niefortunnym obrotem sprawy, nietaktem, rozczarowaniem; Etym. - łac. consternatio -niepokój, zmieszanie;]
[ Konsternacja- zmieszanie, zakłopotanie, konfuzja, podniecenie wywołane zaskakującym, niespodziewanym wydarzeniem, niefortunnym obrotem sprawy, nietaktem, rozczarowaniem; Etym. - łac. consternatio -niepokój, zmieszanie;]
Przepraszam ten wpis miał być na inny blog...
[ Konsternacja podwójna- podwójne zmieszanie, zakłopotanie, konfuzja, podniecenie wywołane zaskakującym, niespodziewanym wydarzeniem, niefortunnym obrotem sprawy, nietaktem, rozczarowaniem; Etym. - łac. consternatio -niepokój, zmieszanie;]
Oprócz tego,że coraz cześciej zastanawiam się czy jestem w stanie pisać normalnie, chciałbym dziś wspomnieć o trzech moim zdaniem wyjątkowo ciekawych a zarazem charakterystycznych dla Warszawy miejscach związanych z handlem właśnie. I choć nie będą to ani współcześnie funkcjonujące i dominujące w stolicy gigantyczne centra handlowe ani ich najstarsi antenaci w postaci staromiejskiego rynku, czy sąsiadujących z nim w bardzo małej odległości rynków solnego na Szerokim Dunaju i nowomiejskiego to chyba właśnie je często uznaje się za najbardziej oddające tzw. warsiawskiego ducha.
Gościnny Dwór przy Placu Żelaznej Bramy. Z tego ujęcia najlepiej widać charakterystyczny kształt jak i dobudowne w późniejszym okresie na wewnętrznym placu stragany Zdjęcie za: http://www.warszawa1939.pl/ |
Pierwszym z nich i zdecydowanie najmniej znanym jest tzw. Gościnny Dwór. Istniał od roku 1841 do 1939 kiedy to spłonął pod naporem niemieckich bomb.Trzymajmy się jednak chronologii. Idea jego powstania wynikła z chęci uporządkowania przez XIX-wieczne władze rosyjskie miejskiego handlu, który mocno wymykał się wówczas spod kontroli. To akurat trudno jednak uznać za specyfikę tylko tamtego okresu. Ówczesny magistrat wpadł na pomysł stworzenia obiektu handlowego z prawdziwego zdarzenia. Jako, że szczególnie intensywnie w pierwszej połowie XIX wieku rozkwitał on w rejonie ówczesnego Placu za Żelazną Bramą właśnie tam postanowiono usytuować mający służyć temu celowi obiekt.
Zadanie zaprojektowania go powierzono architektowi Janowi Gayowi, choć jego postać nie jest tu szczególnie istotną biorąc pod uwagę fakt, iż pawilon ten jak zresztą i jego nazwa były wzorowane na powstających ówcześnie w Rosji carskiej podobnych pawilonach handlowych. Ostatecznie przyjął on trójkątny kształt z mocno zaokrąglonymi rogami, a cala konstrukcja zasadniczo opierała się na żeliwnych słupach (żeliwo zresztą przeżywało wówczas prawdziwy bum jeśli chodzi o wykorzystanie przez architektów, także warszawskich, czego świetnym przykładem może być choćby oparcie na nim powstałego niemal w tym samym czasie kościoła św. Karola Boromeusza na ulicy Chłodnej (spróbujcie zastukać mocniej w jego filary). Wracając jednak do Gościnnego Dworu to pierwotnie stoiska kupców znajdowały się jedynie pod tą nazwijmy to obwarzankową konstrukcją. Centralny plac był bowiem pusty. Jednak tylko do czasu. Popularność tego miejsca szybko sprawiła, iż koniecznym okazało się zabudowanie poprzecznie ulożonymi i zadaszonymi straganami także i tej przestrzeni. W tym kształcie to XIX-wieczne centrum handlowe przetrwało aż do początku II wojny światowej kiedy to jego żywot definitywnie zakończyły wspomniane wcześniej siły Luftwaffe. O tym jak miejsce to tętniło handlowym życiem niech świadczy fakt, że niemal po sąsiedzku na przelomie XIX i XX wieku powstały Hale Mirowskie. Przypatrując się asortymentowi w nich dostępnemu obiekty nie tyle konkurowały z Dworem co wzajemnie się z nim uzupełniały, gdyż w Halach sprzedawano głównie świeże ryby i warzywa. W pewien sposób można to przyrównać do wzajemnej koegzystencji rynku staromiejskiego z rynkiem na Szerokim Dunaju które również miały swoje specjalizacje. Tu tym mniej przyjemnie pachnącym był ten drugi.
Ale lewobrzeżna Warszawa nie tylko Gościnnym Dworem stała. Kilkanaście lat po nim, bo już w 1867 powstało największe, tym razem odkryte targowisko Warszawy, czyli słynny Kercelak. O jego skali, którą oblicza się na ok.1,5 hektara niech świadczy fakt, iż zajmowało ono zarówno fragmenty ulicy Chłodnej, Towarowej, Okopowej oraz Leszno. I tu mieliśmy do czynienia z dość nietypowym kształtem, bowiem plac targowy często przyrównywano do kształtu odwróconej litery P. Mimo otwartej przestrzeni którą stanowił bazar i odwiedzających go codziennie tłumów nie można jednakm powiedzieć że panował tu chaos. Kupcy szybko zorganizowali się w taki sposób, że każdy rejon placu specjalizował się w określonym asortymencie. Swoje miejsce znaleźli tu handlujący np. kwiatami, swoje odzieżą czy żywnością. W odróżnieniu od Gościnnego Dworu Kercelak funkcjonował także przez większą część okupacji i był miejscem gdzie zaopatrzyć się można było praktycznie we wszystko, również słynną rąbankę przemycaną - pod nosem Niemców - z okalających Warszawę wiosek. Targowisko wskrzesiło się jeszcze na pewien czas po wyzwoleniu stolicy funkcjonując praktycznie pośród gruzów, jednak wraz z odbudową tego rejonu miasta, a przede wszystkim realizają trasy WZ musiało ustąpić pod naporem nowego ładu urbanistycznego.
I wreszcie esencja warszawskich bazarów, czyli bazar Różyckiego na Pradze. Najmłodszy z tu wspomnianych bo powstały w 1901 roku. Nazwę przyjął od swojego założyciela Juliana Różyckiego. Jednak choć to on zorganizował targowisko sprawa jest nieco bardziej złożoną, gdyż za samego pomysłodawcę całego przedsięwzięcia uważa się niejakiego Manasa Rybę. To zresztą faktycznie on zarządzał tą praską agorą czyniąc to z ulokowanego przy wejściu od ul. Targowej domu, którego był właścicielem. Przedsięwzięcie to okazało się niezwykle trafionym i na tyle dochodowym że w roku 1935 syn Różyckiego - Władysław m.in dzięki zyskom czerpanym z targowiska mógł pozwolić sobie na wystawienie nowego domu na Saskiej Kępie, będącej w okresie międzywojennym przecież jedną z najbardziej prestiżowych i dynamicznie rozwijających się dzielnic stolicy.
To się nazywa udany przykład małej architektury - kiosk w kształcie syfonu stał się wizytówką bazaru Różyckiego |
Tak jak i o Kercelaku, o Różycu mówiono że można tu dostać wszystko i faktycznie w jego dziejach spotkamy wiele historii mocno uwiarygadniających tę tezę. W czasie okupacji przykładowo za jego pośrednictwem w handlu pojawiły się bardzo liczne... żółwie, które prawdopodobnie przechwycono z niemieckich transportów. Oprócz towarów nietypowych czy wręcz unikatowych sprzedawano tu też rzecz jasna produkty podstawowe. Niektóre z nich stały się wręcz symbolami bazaru tak jak choćby sprzedawane na nim prosto z gara flaki czy pyzy. Innym symbolem targowiska w kwartale ulic Targowej, Ząbkowskiej, Brzeskiej i Kępnej stał się wielki syfon, a dokładniej budka w jego kształcie w której serwowano m.in. wodę gazowaną. Stał on centralnie nieopodal głównego wejścia, zapewne ku uciesze praskiej dziatwy. Bazar jako jedyny ze wspomnianych przetrwał do dzisiaj, lecz jego los jest niepewny. Nadzieją na przetrwanie, a być może i rewitalizację jest zbliżająca się ku końcowi sąsiadująca z bazarem inwestycja jaką będzie pierwsze muzeum na praskim brzegu Wisły, a ściśle rzecz ujmując Muzeum Warszawskiej Pragi. Jest na to szansa, gdyż ciekawie zaprojektowany muzealny kompleks jeśli wszystko zostanie zrealizowane zgodnie z założeniami, zapowiada kryć w sobie niejedną zaskakującą atrakcje, ale o tym już wkrótce, teraz nabrałem ochoty na gorące pyzy, ewentualnie wątróbkę - wspomnianą tu już jakiś czas temu, co potwierdzi każdy uważny czytelnik.