Wysiadam za kolejowym tunelem przy Rondzie Sybiraków. Łoskot pociągowych kół na wiadukcie praktycznie nie ustaje, trudno się dziwić skoro to właśnie tędy wiedzie główna magistrala kolejowa z pobliskiego dworca Warszawa Zachodnia. Pokonując kładkę dla pieszych rozglądam się, pamiętając, że muszę iść równolegle do torowiska. Na razie wszystko się zgadza. Za stacją benzynową skręcam w ulicę której jedyną ozdobą jest ciąg zniszczonych hal i garaży w których swą lokalizację znalazło kilka warsztatów samochodowych. Krakowskie Przedmieście to z pewnością nie jest - myślę zostawiając za plecami ostatniego uwijającego się w twórczej pracy mechanika. Którędy teraz? Rozglądam się zdezorientowany. Niezbędna okazuje się konsultacja. Wobec powyższego z nieukrywaną radością dostrzegam pogięte metalowe drzwi w szarym budynku przy bramie. Całość wygląda na wjazd do jakiegoś dawnego zakładu ale teraz nad drzwiami wisi tabliczka z napisem BAR. Wchodzę do środka. Standard lokalu również ciężko przyrównać choćby do zabytkowej Sali Malinowej restauracji hotelu Bristol, aczkolwiek z pewnością nie sposób odmówić mu własnego specyficznego klimatu.
Zachowana konstrukcja szubienicy - dziś miejsce pamięci |
Na wejściu popełniam jednak kardynalny błąd. Za swój cel obieram panią za bufetem pracowicie nakładającą chochlą porcję wątróbki. Oprócz woni wątróbki dolatującej mego nosa w tym samym momencie do mych uszu dobiega pytanie: Może porcyjkę? Bardzo smaczna!. Zaskoczony tym nagłym zdwojonym atakiem na me zmysły w ostatniej chwili uprzytamniam sobie, że jestem już po obiedzie.
Dziękuję bardzo - odpieram narastającą pokusę - chciałbym tylko się dowiedzieć jak dojść na Mszczonowską? A czego pan dokładnie szuka? Hm, jakby to powiedzieć... szubienicy. Pani musiała być tu już świadkiem bardziej zaskakujących zdarzeń, gdyż mimo nieukrywanego zdziwienia które zagościło na jej twarzy chochla pełna wątróbki nawet nie drgnęła jej w ręku. Szubienicy? No tak, takiej poniemieckiej, jeszcze z czasów wojny, staram się uściślić ratując sytuację. Nie wiem, ale... niech pan tam spyta oni znają okolicę mówi wskazując nieodległy stolik przy którym kilku panów raczy się piwem. Widać zjedli już wątróbkę.
Trzeba było tak od razu. W kilka sekund uzyskuję dokładne wytyczne co do dalszej marszruty. Szybko, sprawnie, kompetentnie. Nie ma to jak miejscowi. Tak oświecony ruszam we wskazanym kierunku. Co prawda warsztaty samochodowe się skończyły, jednak tym razem przychodzi pokonać mi wyłożoną betonowymi płytami drogę którą co chwila przemierzają rozpędzone i bardzo zapylone betoniarki. Zasadniczo już po pierwszym takim spotkaniu pod tym względem nie wyróżniam się z tego tłumu i ja. Atrakcje te zapewnia mieszcząca się na końcu drogi Betoniarnia Odolany. W życiu trzeba ponoć umieć w każdej sytuacji dostrzegać plusy - teraz przynamniej będę wiedział gdzie kupić beton w razie nagłej potrzeby. Pokrzepiony tą świadomością zostaję nagrodzony przez los za to jakże pozytywne nastawienie. Kilkanaśce metrów za wjazdem na teren zakladu dostrzegam bowiem cel mojej wyprawy. Spomiędzy zieleni drzew i krzewów rosnących na niewielkiej wygrodzonej działce dostrzegam ciemne drewniane słupy, a w ich pobliżu widzianą już w wielu miejscach Warszawy kamienną tablicę z grunwaldzkim krzyżem i napisem: Tu 16 października 1942 hitlerowcy powiesili 10 patriotów polskich zakładników za akcje wysadzenia torów kolejowych. Obok stoi drewniany krzyż.
Niewielki zagajnik sprzyja chwili refleksji nad tą wojenną historią |
To miejsce jednak na swój sposób w Warszawie wyjątkowe. Właśnie przy Mszczonowskiej do dziś zachowała się oryginalna konstrukcja szubienicy z okresu II wojny światowej, którą hitlerowcy wystawili w tym miejscu w nocy z 15 na 16 października 1942 roku. w ramach krwawego odwetu za akcję Wieniec zrealizowaną przez polskie podziemie. Została ona przeprowadzona nocą z 7 na 8 października przez Armię Krajową. Miała charakter dywersyjno-sabotażowy. Jej założeniem było wysadzenie torów warszawskiego węzła kolejowego, będącego strategicznym ze względów zaopatrzeniowych dla niemieckich sił walczących wówczas zaciekle na froncie wschodnim.
Wytypowanych zostało 8 miejsc gdzie patrole saperskie AK jednocześnie miały wysadzić tory kolejowe. Akcja zakończyła się niemal pełnym sukcesem, gdyż tylko w jednym punkcie patrolowi saperskiemu nie udało się zrealizować założonego planu. Efektem całej operacji było sparaliżowanie niemieckiej komunikacji na conajmniej kilka godzin. Dowództwo AK jeszcze przed realizacją tych działań obawiało się, iż Niemcy mogą dokonać odwetu za sabotaż na ludności cywilnej. Dlatego pierwotnie przebieg akcji planowano zsynchronizować z radzieckimi nalotami na Warszawę, niestety wobec ich wstrzymania jedyną próbą zmylenia Niemców i skierowania ich podejrzeń na działania radzieckich spadochroniarzy było porzucenie na miejscu zamachów rosyjskiej broni, co jednak okazało się być działaniem niewystarczajacym. Obawy dotyczące odwetu hitlerowców okazały się w pełni zasadne. Kilka dni po zamachach Niemcy w okolicach miejsc wysadzenia torów ustawili 5 szubienic i na każdej z nich powieszono 10 więźniów Pawiaka. Pozostałe szubienice rozebrano lub uległy zniszczeniu wkrótce po tych zdarzeniach z wyjątkiem tej przy Mszczonowskiej, która po wojnie została przekształcona w miejsce pamięci.
Obecnie to teren o charakterze przemysłowym |
Jednak to nie koniec tej historii. Większość powieszonych więźniów Pawiaka stanowili bowiem działacze komunistyczni związani z Polską Partią Robotniczą i Gwardią Ludową. Komendant Policji Bezpieczeństwa i Służby Bzpieczeństwa na Dystrykt Warszawski Ludwig Hahn nakazał rozklejenie obwieszczeń, w których zapisano, iż akcja ta była dziełem tylko i wyłącznie komunistów i dlatego też komuniści poniosą adekwatną do czynu karę ("Za ten zbrodniczy czyn zostało 50 komunistów powieszonych"). Tym samym Hahn zdyskredytował działalność AK, uznając ugrupowania komunistyczne za winne sabotażowego uderzenia.
To z kolei wywołało reakcję Gwardii Ludowej bedącej zbrojnym ramieniem tych środowisk. Jej bojowcy 24 października 1942 roku dokonali głośnego zamachu na znajdujący się na skrzyżowniu Al. Jerozolimskich i Nowego Świata przeznaczony tylko dla Niemców ekskluzywny Cafe Club wrzucając do środka wiązkę granatów. Cafe Club znajdował się w domu, który stał tam gdzie dziś przy rondzie de Gaulle'a znajduje się Empik. Miejsce to zostało upamiętnione. W 1964 roku nad bramą powstałego na tym miejscu budynku umieszczono mozaikę autorstwa Władyslawa Zycha, która przedstawia moment zamachu. Tak oto od szubienicy na odległej Mszczonowskiej udało nam się dotrzeć do mozaiki na rondzie de Gaulle'a, którą tak jak szubienicę możemy oglądać do dnia dzisiejszego.
Moment zamachu uwieczniony na mozaice |