Ostatnimi czasy modnym tematem w szeroko pojętym światku varsavianistycznym stało się zagadnienie neonów warszawskich. A to w zeszłym roku ukazał się album Jarosława Zielińskiego pt. Neony. Ulotny ornament warszawskiej nocy, a to od jakiegoś czasu coraz głośniej o nowopowstałym, coraz dynamiczniej rozwijającym się Muzeum Neonów, które choć nie ma jeszcze swojej stałej siedziby już posiada całkiem szeroką kolekcję starych neonów z Warszawy i nie tylko, tych które na tyle mocno wpisały się w krajobraz miejski dzięki znakomitej ręce projektanta, że wyrzucenie ich na śmietnik byłoby czystym barbarzyństwem.
O modzie na neony, a przede wszystkim ratowanie i rewiatalizację tych historycznych świadczą też coraz częstsze spotkania poświęcone szklanym rurkom z wkładką w postaci szlachetnego gazu. Choćby w programie niedawno zakończonego organizowanego przez Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie festiwalu Warszawa w budowie każdy zainteresowany mógł znaleźć coś dla siebie i udać się na spotkanie poświęcone tej tematyce. I ja uległem trendowi, zjawiając się tam wiedziony jak do piekła - bo przez ciekawość. Trzeba przyznać, że momentami rzeczywiście zrobiło się dość gorąco, a kilku osobom na sali wyraźnie podniosło się ciśnienie. Abstrahując od szczegółów tej pełnej dramaturgii dysputy (chyba znów zaczynam witać się z koleżanką ironią) gdzie wypowiedzi reprezentującego magistrat urzędnika jak i reakcja na nie części gości pokazały, że o wzajeme zrozumienie może być ciężko i nawet na pozór niewinny i przyjemny temat historii, teraźniejszości i przyszłości rurek, które nie dość że świecą to jeszcze charakterystycznie bzyczą może rozgrzać do czerwoności. To zresztą naturalny kolor neonu, gdy przepływa przezeń prąd. Dla uzyskania innych kolorów w neonie niezbędną jest już specjalna proszkowa domieszka luminoforu.
Dancing na Nowym Świecie to nie tylko napis, lecz również opadające poniżej z gracją nuty, wyobraźcie sobie pełen efekt nocą |
Metaliczny korpus globusa Orbisu w dzień świeci światłem odbitym... |
Ale wracając do tematu głównego ta moda nie wynika tylko z kaprysu zmanierowanej warszawki, okazuje się bowiem, że Warszawa dawno neonami stała.
Już okres międzywojenny przyniósł prawdziwy zalew tej nowej wówczas formy reklamy, a stelaże podtrzymujące neony wyrastały na dachach oraz elewacjach wielu budynków jak grzyby po deszczu. I po wojnie proces neonizacji miał się dobrze. Zapotrzebowanie było tak duże iż jedyna zajmująca się wówczas ich produkcją państwowa firma Reklama, która rozpoczęła swą działalność w roku 1956 listę zleceń do wykonania miała wypełnioną na kilka lat do przodu.
Już okres międzywojenny przyniósł prawdziwy zalew tej nowej wówczas formy reklamy, a stelaże podtrzymujące neony wyrastały na dachach oraz elewacjach wielu budynków jak grzyby po deszczu. I po wojnie proces neonizacji miał się dobrze. Zapotrzebowanie było tak duże iż jedyna zajmująca się wówczas ich produkcją państwowa firma Reklama, która rozpoczęła swą działalność w roku 1956 listę zleceń do wykonania miała wypełnioną na kilka lat do przodu.
... ale w nocy już w pełni własnym. |
Ciemna strona Ziemi |
Set point czy pojedynczy blok? |
Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości czy ulec neonowej modzie czy zaprzedać duszę bezdusznym reklamom LED niech posłucha pana Stanisława...