niedziela, 8 stycznia 2012

Słowo się rzekło, kobyłka u płota, czyli... przewodnik po Wilanowie z certyfikatem od Lwa z Lechistanu

Zbliżający się koniec roku i mnie skłonił do kilku refleksji. Po dokonaniu podsumowań 2011, pozwoliłem sobie spojrzeć  jednak także w najbliższą  przyszłość, czyli rok 2012 z przewodniczej perspektywy. Nie będę Wam mówił wszystkiego co zobaczyłem - przyjedziecie do Warszawy to ujawnię i pokażę więcej ciekawych faktów - wspomnę jedynie, że mimo iż nad stolicą wisi przede wszystkim gigantyczna piłka spod znaku Euro2012, to spoza jej skórzanej sylwetki wyłania się jeszcze parę  innych miejsc, które zawrócą z pewnością w najbliższych miesiącach w głowie nie tylko kibicom kopanej. Jednym z najpoważniejszych ku temu pretendentów rozpychających się obok idealnie okrągłego dzieła Adidasa o wdzięcznej nazwie Tango12 jest... Wilanów, a dokładniej rzecz ujmując jego nadchodząca reaktywacja.
Na wiosnę 2012 roku planowane jest bowiem zakończenie największych od kilkunastu lat prac konserwatorskich tak we wnętrzu jak i pałacowych ogrodach. Na warsztat wzięte zostały kluczowe pomieszczenia w korpusie pałacowym, z sypialnią Sobieskiego na czele, czy gabinetem al Fresco. A zapewniam Was jest i będzie tam o czym opowiadać, a przede wszystkim co zobaczyć. Do tego od jakiegoś czasu atmosferę podgrzewają znający przebieg prac i ich efekty  pałacowi historycy i konserwatorzy sztuki, kórzy z sadystyczną wręcz tajemniczością każde me pytanie na temat prowadzonych prac konserwatorskich kwitują jedynie szarlatańskim uśmiechem i stwierdzeniem... to będzie prawdziwy hit! Pozostaje mi być ufnym w te zapewnienia, biorąc pod uwagę fakt, że sam kompleks ogrodowy po niedawnym otwarciu, mimo zimy już bije rekordy frekwencji. Strach pomyśleć co będzie się działo wiosną 2012.
Postanowiłem jednak przezornie przygotować się na to wszystko. Żeby nie być gołosłownym te pełne znoju i trudu przygotowania udało się zwieńczyć i potwierdzić kilka dni temu zacnie obramowanym certyfikatem.
A co do nie bycia gołosłownym, a także spoufalania się z Janem III Sobieskim przytoczę historię pewnego szlachcica...  
Jakub Zaleski, szlachcic spod Łukowa, po śmierci brata postanowił ubiegać się o urząd wójta. W tym celu udał się konno do stolicy, żeby prośbę osobiście królowi przedstawić. Po drodze imć Zaleski zatrzymał się w zajeździe, by się nieco posilić i wypocząć przed dalszą podróżą. W karczmie było gwarno, gdyż ważny jegomość z dworem wstąpił tam, wracając z polowania. Szlachcic Jakub usiadł przy stoliku obok nieznajomych, zamówił garniec miodu, a kiedy mu się humor poprawił, począł się chełpić, że do samego króla jedzie, żeby wójtostwo dla siebie wyprosić.
     - Nie opuszczę królewskich progów, zanim godności jakiejś znaczniejszej dla siebie nie zyskam - zapalał się, w miarę jak miód coraz bardziej szumiał mu w głowie. - Nie po to tyle wiorst przemierzam, by z pustymi rękami do Łukowa wracać.
      Pan, świtą liczną otoczony, wysłuchał owych słów, wąsa sumiastego podkręcając, a potem rzekł:
      - Co innego prośby wysłuchać, a co innego ją spełnić. Nawet król wszystkich próśb spełnić nie może. Jeśli dwóch o ten sam urząd zabiega, jednemu musi odmówić. Co zatem, waszmość, uczynisz, gdy król ci urzędu nie da?
      - Co? - zerwał się znad garnca z miodem imć Jakub Zaleski. - Niech wówczas moją kobyłkę w ogon pocałuje. Niech choć ona zaszczytu dostąpi, jeślim urzędu niegodzien. Gdy król jegomość pozwoli, to ją przed sam tron przyprowadzę - oświadczył chełpliwy szlachcic, budząc ogólną wesołość zebranych.
      Kiedy za kilka dni Jakub Zaleski stanął przed królewskim majestatem, zaniemówił: oto miał przed sobą owego wielmożę z zajazdu, przed którym się chełpił, że wójtostwo otrzymać musi, a jeśli król mu łaski odmówi, wtedy ma jego kobyłkę w ogon pocałować.
      Jan III Sobieski natychmiast poznał pana Jakuba: - Prośby swojej nie musisz mi, waszmość, przedstawiać, boć już o niej w zajeździe mówiłeś. Tylko co będzie, jeśli jej nie spełnię?
      - „Raz kozie śmierć!” - pomyślał szlachcic spod Łukowa. Otrząsnął się z lęku, a dojrzawszy w królewskich oczach wesołe ogniki, wypalił: - Słowo się rzekło, Wasza Królewska Mość. Kobyłka u płota.
Król zaś odparł:
      - Jeśli ktoś nie zapiera się swoich słów, choć mogłoby go to nawet na królewski gniew narazić, nie sprzeniewierzy się też słowu, że swoje obowiązki godnie pełnić będzie. Zostaniesz wójtem!

Ps.
Pozwólcie, że wspomnę o jeszcze jednej wilanowskiej atrakcji. We wrześniu ubiegłego roku elewacja Pałacu stała się ekranem wyjątkowego pokazu videomappingu. Perfekcyjne przygotowanie i efekt końcowy autentycznie zaparły dech wszystkich zgromadzonych gości. Świetna robota Panowie! W 2012 ma być jeszcze efektowniej... Niemożliwe? Ponoć nie ma rzeczy niemożliwych i tego się trzymajmy.