Attyka - popularna przede wszystkim w renesansie ale i baroku forma zdobienia ale także osłaniania krawędzi dachu jest elementem wielu zabytkowych pałacy Warszawy. Jednym z typowych przykładów mogłaby być choćby attyka Pałacu Branickich przy Miodowej w bliskim sąsiedztwie zachodniego wlotu do tunelu Trasy WZ. Spełnia wszak wszelkie wymogi każdej szanującej się attyki. Przyjrzyjmy się jej jednak nieco bliżej. Czy aby na pewno jest tak zwyczajna? Na całej długości dachu mamy balustradę - warunek dość istotny by w ogóle mówić o attyce.
Ponadto zdobią ją bardzo popularne w okresie powstania pałacu (XVIIIw.) putta (to te urocze bobasy) jak i symbole siły i potęgi militarnej, czyli panoplia (tu w kształcie rycerskich torsów, tudzież zbroi). Jednym słowem wszystko zgodnie z ówczesną sztuką i trendami architektonicznymi.
Putta pozwalają sobie nawet igrać z dość ostentacyjnie ignorującymi ich zaczepki alegoriami m.in kultury i sztuki.
I to byłoby nawet do przełknięcia i wytłumaczenia kanonami sztuki i epoki, jednak co u diabła robi tam...
...małpa z bananami? Do tego nie zamierzajaca się nimi egoistycznie z nikim dzielić! Czy zleceniodawca, a może architekt postradal zmysły? Niekoniecznie...
Odpowiedź jest nieco bardziej złożona. Okazuje się bowiem, że wybudowany w 1753 roku Pałac Branickich na jednym ze swych miejskich krajobrazów Warszawy, zwanych wedutami, uwiecznił nadworny malarz króla Stanisława Augusta, Bernardo Bellotto zwany Canalettem. Przeskakując prawie 200 lat do przodu musimy wiedzieć, iż pałac został zburzony przez Niemców podczas II w.ś. Szczęsliwie w latach 1947-53 roku został odbudowanym. Przy rekonstrukcji jego elewacji posłużono się m.in. właśnie obrazem Canaletta, gdyż jego dzieła slynęły ze szczegółowości przedstawianych nań obiektów w tym rzeczonej attyki.
Jak się jednak po latach okazało Canaletto oprócz swego pietyzmu i przywiązywania wagi do szczegółów cechował się także tendencjami futurystycznymi (gdyż attyka ta była dopiero w planach i fizycznie nie istniała gdy malarz tworzył swe dzieło), a ponadto dużą dozą poczucia humoru... i zapewne w ramach żartu umieścił wśród innych rzeźb niespodziewanie figurę małpy. Z całą powagą potraktowaną przez powojennych budowniczych stolicy. Zagadka została wyjaśniona.
Czy aby na pewno? Biorąc pod uwagę, że z małpą od strony wschodniej dachu w niedalekim sąsiedztwie znajduje się coś na kształt bazyliszka z wtuloną u jego łap żabą, można wysnuć wniosek, że ten pozornie stateczny królewski malarz był nie tyle dowcipnym człowiekiem co wręcz całkiem niezłym jajcarzem. W każdym razie facet miał sporo fantazji.