środa, 31 sierpnia 2011

Na wiślanej skarpie, czyli jak Dunikowski na króliki nie polował...

    Przyjezdnym Warszawa przeważnie nie kojarzy się ze zbyt urozmaiconą powierzchnią terenu. Mamy Nizinę Mazowiecką i basta. Jeśli już bawiąc się w geologów amatorów zaczniemy wyliczać jakieś większe pagórki czy wzniesienia, np. Kopiec Powstania Warszawskiego czy Górkę Szczęśliwicką to powstaly one w skutek sztucznego  utworzenia ich z gruzów powojennej Warszawy. Ale w wielkim błędzie będzie ten kto mysli, że stolica jest płaska jak stół. W obaleniu tego stereotypu ma swoje trzy grosze, a raczej kilkanaście kilometrów udziału Wisła, a dokładniej ukształtowana przez nią na przestrzeni wieków skarpa wiślana. Ta znajdująca się wzdłuż lewego brzegu forma terenu z kolei miała wpływ na powstanie, lokalizację i kształt wielu obiektów. Co więcej, jest ich na tyle dużo i są na tyle ciekawe, a czasem wręcz zaskakujące że doszedłem do wniosku iż warto byłoby poświęcić im całą serię newsów...
      Nie tracąc czasu przystąpmy więc do realizacji tych zamiarów. Kilka dni temu miałem okazję udać się do Królikarni. Mimo iż pogoda sprzyjała wygrzewaniu się w promieniach słońca i harcom na trawie ku memu zaskoczeniu zamiast harcujących po niej królików jak wskazywałby nazwa jedynymi harcownikami jakich spotkałem były tam rzesze warszawiaków, nie licząc harcujących z kolei po warszawiakach komarów. W tym pląsającym tłumie stoicki spokój zachowały jedynie rzeźby rozlokowane gęsto tak w ogrodzie jak i samym wnętrzu pałacu. Ale z przyczyn obiektywnych je akurat trudno wyprowadzić z równowagi.
      Jednak po kolei. Skąd nazwa i czym w ogóle jest ten stojący na mokotowskim odcinku skarpy pałac?
Powstał on w latach 1782-86 a jego projektantem był sam Domenico Merlini, a więc jeden z twórców Łazienek, nadworny architekt króla Stanisława Augusta. Pierwszym właścicielem był zresztą szambelan królewski Karol de Thomatis. Podobieństw do Łazienek znajdziemy zresztą więcej. Tak jak i tam o lokacji w decydujacej mierze decydowały walory widokowe które zapewniała skarpa. Oprócz samego pałacu kompleks tworzyły też zabudowania pomocnicze i gospodarcze takie jak cegielnia, młyn, stodoła czy rzecz jasna browar i karczma.
Taka infrastruktura była z pewnością mile widzianą, gdyż należy pamiętać iż w momencie powstania były to tereny dość odległe od Warszawy, która w II pol. XVIII w. kończyła się na otaczających ją od 1770 Okopach Lubomirskiego, których pozostałość od południa możemy zobaczyć w postaci  Rogatek Mokotowskich znajdujących się na Placu Unii Lubelskiej.
Ale zanim szambelan de Thomatis mógł kosztować w swej karczmie piwa własnego wyrobu to właśnie na tym terenie królowie z dynastii Sasów, a więc August II Mocny i August III urządzili tu swój zwierzyniec gdzie jedną z ulubionych rozrywek były właśnie polowania na króliki, zapewne ku przerażeniu tych ostatnich.
Zresztą nie było to nic nowego w historii Warszawy i królewskich upodobań gdyż podobne miejsce kaźni wcześniejsi monarchowie zorganizowali im również na wislanej skarpie tyle że na wysokości Pałacu Kazimierzowskiego na Powiślu. Szczęśliwie z czasem zaniechano tych praktyk (być może na skutek wybicia całej lokalnej króliczej populacji, nawet pomimo wielkiej zdolności i aktywności reprodukcyjnej tych przesympatycznych stworzeń), a kolejni mieszkańcy tego miejsca znależli sobie inne uciechy.
A propos uciech to udając się pod wschodnią elewacje pałacu, znajdziemy się na obszernym tarasie zapewniając wspomniane uczucie naszym oczom.

 Schodząc poniżej tarasu trafimy na miejsce nieco zakamuflowane. Znajdziemy tu bowiem porośniętą gęsto bluszczem grotę.  Muszę powiedzieć jednak, że to akurat w Warszawie nie pierwszyzna, gdyż w XVII i XVIII w. tego typu urozmaicenie w architekturze było dość popularnym. Zwano je tzw. romantycznymi grotami upodobanymi szczególnie przez zamożne ówczesne arystokratki, które miały dodawać tajemniczości i efektowności zakładanym i pielęgnowanym przez nie ogrodom. Podobne przykłady znależć możemy także w Pałacu w Wilanowie czy wreszcie w bardzo pobliskim Pałacu Szustra, gdzie tę romantyczną estetykę realizowała księżna Izabela z Lubomirskich Czartoryska. Skoro już o grotach mowa to nie mógł bym w tej litanii pominąć groty mieszczącej się w dzisiejszym Parku im Rydza Śmigłego w okolicach ul. Książecej zwanej Elizeum i powstałej pod ziemią dla brata królewskiego Kazimierza Poniatowskiego. Choć biorąc pod uwagę cele do jakich mu służyła wydawać się może, że nieco odmiennie i ujmijmy to bardziej praktycznie niż platonicznie interpretował pojęcie romantycznej groty.

Wracając jednak do historii i losów Pałacu w Królikarni przechodziła ona w kolejnych latach w ręce rodzin Radziwiłów i Pusłowskich. W 1879 spustoszył ja silny pożar jednak wkrótce została odbudowana. Kolejne zniszczenie dotknęło ją już w czasie II w.ś. przede wszystki w latach 1939 i 1944 kiedy to toczyły się tu silne walki w toku Powstania Warszawskiego, co zostało upamiętnione na terenie parku.

  

Po wojnie władze państwowe przejmując pałac podjęły decyzję w 1948 o odbudowie pałacu i przeznaczeniu go na mieszkanie i zarazem muzeum rzeźby Xawerego Dunikowskiego. Prace ukończono dopiero w 1965 i ich zwieńczenia sam Dunikowski nie doczekał umierając rok wcześniej. Idea tego miejsca jako muzeum rzeżby jest żywa do dziś a uległa nawet rozszerzeniu także o dzieła innych artystów. Ciekawostką dotyczącą samego Dunikowskiego wartą wzmianki jest fakt iż ma on na swym koncie zabójstwo i to dokonane na Krakowskim Przedmieściu. W 1905 r. w lokalu U Lijewskiego który mieścił się vis a vis kościoła św. Krzyża zastrzelił on innego artystę niejakiego Wacława Pawliszaka strzelając mu w głowę. Panowie najkrócej mówiąc krytycznie oceniali swoje dokonania artystyczne.
Wędrując po parku możemy natknąć się na kilka postaci i nawiązań historycznych. I tak po lewej stronie dziedzińca możemy dosłownie oko w oko obejrzeć popiersia z drugiego cyklu dłuta Dunikowskiego pt. Głowy Wawelskie, nawiązującego  do  rzeżb  przedstawiających wybitnych Polaków a zainspirowanego drewnianymi popiersiami znajdującymi się w sklepieniu Zamku na Wawelu.
 Spotkamy tu m.in. Jana Kochanowskiego, Elizę Orzeszkową, Stanisława Staszica, Hugo Kołłątaja i Mikołaja Reja. Ale to nie koniec znamienitych postaci. W bezpośrednim sąsiedztwie w cieniu drzew zobaczymy też kamienne lico króla Władyśława Jagiełły, które co ciekawe jest fragmentem jednej z wersji pomnika króla który wykonany w brązie odsłonięto w 1945 roku w Central Parku w Nowym Jorku.

Jeśli ktoś sądzi, że uwiecznionego marszalka Józefa Piłsudskiego obejrzeć można jedynie przy Belwederze i na placu jego imienia, musi uzupełnić tę listę także o Królikarnię.
      Niekoniecznie jednak postumenty związane z realną historią budzą największe zainteresowanie.
Niezwykle efektowne są bowiem sylwetki śpiącego psa czy warszawskiej syrenki.
Wśród relaksujących się na trawie mą uwagę przykuł jeden z odpoczywających, ale wobec dość dziwnego spojrzenia jakim mnie zmierzył postanowiłem czym prędzej się oddalić.
W międzyczasie dostrzegłem sylwetkę siedzącej w oddali dziewczyny, zaintrygowany podszedłem bliżej i wtedy ujęły mnie jej bardzo subtelne, delikatne rysy twarzy i alabastrowa wręcz cera - niestety była jakaś nieobecna jakby urażona, szkoda nie służyło to jej wyjątkowej urodzie.

Na koniec krótkiego przeglądu sztuki rzeżbiarskiej w Królikarni dałem się porwać sztuce współczesnej w mocno abstrakcyjnym wydaniu.

Stojące na przedpolu Królikarni instalacje mogą być różnie oceniane, ale wydaje się że w tym miejscu stanowią interesujące urozmaicenie, poza tym jak mawiają gusta non disputandum.