wtorek, 23 sierpnia 2011

W cieniu Powązek, czyli Cmentarz Bródnowski - cz.1

    Cmentarze z reguły nie są ulubionym celem wycieczek. Wiadomo, na takim wyjeździe mamy zazwyczaj chęć koncentrować się na bardziej przyjemnych elementach i aspektach zwiedzanych miejsc niż  na bardzo dosłownym hołdowaniu łacińskiej formule memento mori. Jednym z nielicznych wyjątków są Powązki tak Stare jak i te Wojskowe. Tu jeszcze grupy w większości dość ochoczo reagują na hasło jedziemy na cmentarz... no w końcu to Powązki. Decydują o tym wg. mnie najpewniej  dwa elementy. Z racji swego wieku i długiej historii oraz faktu bycia przez lata główną nekropolią stolicy cechuje je niezwykle bogata i efektowna rzeźba i kamieniarka cmentarna, kryjącą do tego  niespotykane na innych cmentarzach nagromadzenie najbardziej rozpoznawalnych i znaczących w naszej historii postaci. Ciężko się z tym nie zgodzić, jednak w Warszawie są także inne nekropolie, które wbrew pozorom również posiadają całe mnóstwo miejsc godnych odwiedzenia i zobaczenia. Takim przykładem może być choćby Cmentarz Bródnowski.
    Choć o prawie sto lat młodszy, gdyż założony w 1884 roku na skutek likwidacji dotychczasowego głównego cmentarza praskiej strony Warszawy znajdującego się wokół dzisiejszego Kościoła Matki Boskiej Zwycięskiej na Kamionku (tuż obok zakładów Wedla) zdążył już za swym murem skryć wiele ciekawych historii. Oczywiście nie sposób omówić wszystkich, gdyż musielibyśmy opowiedzieć historie ponad 1,2 mln tu spoczywających. Dziś spróbuję wspomnieć jedynie o kilku wartych szczególnej uwagi grobach i postaciach. Zanim jednak poprowadzi nas przed siebie Aleja Główna kilka słów należy bezsprzecznie poświęcić drewnianemu kościołowi który stoi przy jej początku. 

Drewniany kościół p.w. św. Wincentego a Paulo
    Powstał on i został wyświęcony w 1888 jako cmentarna kaplica. Czysto prozaiczna potrzeba. Jednakowoż materiał z którego jest zbudowany, a więc drewno sosnowe już takim zwykłym drewnem nie jest i nie było. I rzecz tu nie tyle w gatunku co w historii bel tworzących dziś tę urokliwą dla oka, przypominającą pewnymi elementami tatrzański styl konstrukcję. Okazuje się bowiem, iż drewno wykorzystane podczas wznoszenia kościółka pochodzi z rusztowania rozstawionego wokół kolumny Zygmunta podczas jej renowacji w latach 1885-87. Drewniany materiał użyty do budowy mógł wynikać również z faktu, iż budowla taka teoretycznie postrzegana jako mniej trwała była łatwiejsza do zaakceptowania przez carskie władze nieprzychylne przecież powstawaniu kolejnych katolickich obiektów sakralnych na ziemiach polskich. Jak czas pokazał sosnowemu kościółkowi udało się szczęśliwie przetrwać nawet II wojnę światową w przeciwieństwie do wiekszości murowanych warszawskich świątyń.


Zdjęcie Marysi Skibniewskiej z jej nagrobka

Mówiąc o zachowanych oryginalnych obiektach  do dziś możemy przystanąć przy grobie pierwszej pogrzebanej na Bródnie osoby. Była nią roczna dziewczynka Marysia Skibniewska pochowana tu  już 21 listopada 1884.        
    W prawobrzeżnej części Warszawy zawsze relatywnie duży odsetek mieszkańców stanowili Żydzi, ale liczni byli także Cyganie. O ile tych pierwszych chowano na odrębnym cmentarzu żydowskim, usytuowanym zresztą w bezpośrednim sąsiedztwie, a założonym w 1780 roku przez kupca i finansistę Szmula Zbytkowera, poźniej zaś dodatkowo na prawobrzeżu przy ul. Okopowej, to groby cygańskie tak te dawne jak i współczesne stanowią nieodłączny element bródzieńskiej nekropolii.
    I tak za świetnym i bardzo wyrazistym przykładem tych starych może być mauzoleum rodziny Tabaczków z początku XXw., często mylnie i potocznie zwanym grobem króla Cyganów z racji kopuły zwieńczonej koroną.

Mauzoleum rodziny Tabaczków
Mercedes w złotej lamówce na płycie grobowej Macieja Tahiro
    Drugim ciekawym, choć współczesnym przykładem nagrobków tej społeczności jest nagrobek Macieja Tahiro Michaela, który przedstawia wizerunek zmarłego z uwidocznionym na szyi złotym łańcuchem oraz sygnetem na ręku. Całość dopełnia kamienna plakietka na płycie przedstawiająca wizeunek... samochodu marki Mercedes Benz. Faktycznie, trzeba przyznać, że jest to dość oryginalna stylistyka cmentarna.
    Cmentarz Bródnowski z oczywistych względów kryje na swoim obszarze także mogiły wielu powstańców warszawskich. Jednym z wyróżniających się jest miejsce pochówku dwóch braci - Narcyza i Czesława Kozłowskich, którzy zginęli razem już pierwszego dnia powstania.

Rzeźba przedstawiająca braci Narcyza i Czesława Kozłowskich
    Tak jak praktycznie na każdym warszawskim cmentarzu napotkamy groby powstańców, tak na większości natrafimy również na miejsca pochówku, często zorganizowane w wydzielone zbiorcze kwatery żołnierzy Armii Czerwonej. Takowa znajdująca się również na Bródnie należy chyba do tych najładniejszych.
Kwatera żołnierzy radzieckich
   Na zakończenie dzisiejszych odwiedzin Cmentarza na Bródnie chciałbym wspomnieć jeszcze o trzech spoczywających tu postaciach, których wspólną cechą jest fakt, iż przeżyły swe życie bardzo intensywnie i barwnie, nie zawsze lekko, ale może właśnie dlatego  do pamiątek, biografii a przede wszystkim pozostawionego po sobie dorobku wraca i będzie wracać zapewne jeszcze niejedno pokolenie.
Plecak Tonego Halika
    Pierwszym z wspomnianych jest Tony Halik, podróżnik, jakbyśmy dziś powiedzieli globtroter. Wszyscy mający więcej niż naście lat pamiętają zapewne prowadzone przez niego (wspólnie z małżonką Elżbietą Dzikowską) programy z serii "Pieprz i Wanilia" gdzie relacjonował swe najodleglejsze wojaże, przybliżając jednocześnie milionom Polaków odmienne kultury, nieznane miejsca. I tak jak niesztampowym człowiekiem był Tony Halik ze swym życiorysem, tak niesztampowym jest jego nagrobek przedstawiający kamienny krzyż na którego ramionach zawieszony jest misternie i niezwykle realistycznie wyrzeżbiony także w kamieniu plecak. Chyba trudno sobie wyobrazić inny symbol trafniej oddający i będący zarazem lepszą syntezą tego życiorysu. Widząc ten kamienny plecak od razu nasunęło mi się skojarzenie z pewną również kamienną lekarską torbą, którą możemy podziwiać dla odmainy  na cmentarzu ewangelicko-augsburskim nieopodal rodzinnego grobowca Wedlów, ale to już materiał na całkiem innego newsa;).
    Pozostałe dwie postaci, których grobów nie mógłbym pominąć pisząc o miejscach wartych odwiedzenia i chwili zadumy na bródzieńskim cmentarzu są dwaj piosenkarze, których utwory jak i wykonania bez kozery określić można jako kanon polskiej muzyki XX wieku. Pierwszym z nich jest Mieczysław Fogg pochowany w bezpośrednim sąsiedztwie wspomnianego na początku drewnianego kościółka. Drugi, pochowany w nieco dalszej południowo-wschodniej części cmentarza to Stanisław Staszewski. Pokoleniu 30-latków a miejmy nadzieję, że i młodszej młodzieży zapewne bardziej znany jako... Tata Kazika.  Wszyscy więksi bądź mniejsi fani Kultu i wszelakich innych muzycznych inicjatyw których współtwórcą był Kazik Staszewski wiedzą wszak, iż wiele piosenek i tekstów przez niego wykonywanych napisał i jako pierwszy wykonał właśnie jego ojciec, z wykształcenia architekt.
Na koniec warto przypomnieć chyba najbardziej znane utwory każdego z powyższych:


    Oba teksty mimo upływu lat od ich powstania nie zostały zapomniane. Dlaczego? Widać pewne historie są uniwersalne... parafrazując na koniec słowa Kazika - chyba wiecie o czym ja mówię...
Na cmentarz bródnowski wkrótce wrócimy, bo choć w stosunku do miejsca może to być określenie nieco niezręczne to prawdziwa kopalnia i przyczynek do poznania historii jego samego jak i ludzi tu spoczywających.